скачать книгу бесплатно
Mordestwa Obcych
Stephen Goldin
Klys Anna
TEKTIME S.R.L.S. UNIPERSONALE
Deborah Rabinowitz jest agentem literackim. Podróżuje do obcych światów za pomocą wirtualnej rzeczywistości i sprzedaje prawa autorskie książek z Ziemi w celu opublikowania ich na innych planetach. Ale gdy jeden z mieszkańców obcego świata zostaje zamordowany na jej oczach, nie może powstrzymać się od zaangażowania się i rozwiązywania sprawy morderstwa. Następnie, gdy jej stary przyjaciel zostaje oskarżony o morderstwo na innym świecie, Deborah musi rozwikłać także ten przypadek.
“Oceniłem tę książkę na 4/5 i zdecydowanie ją polecam.”—FicBot (http://e-finds.blogspot.com/2011/05/smashwords-review-25-alien-murders-by.html)
MORDERSTWA OBCYCH
Stephen Goldin
Wydawca: Parsina Press (http://www.parsina.com/)
Wydawca wersji polskiej: Tektime
Alien Murders, Copyright © 2009 by Stephen Goldin. All Rights Reserved.
The Height of Intrigue, Copyright © 1994 by Stephen Goldin. All Rights Reserved. Originally published in Analog Magazine.
The Sword Unswayed, Copyright © 1998 by Stephen Goldin. All Rights Reserved. Originally published in Analog Magazine.
Cover image Copyright Steve Johnson | Dreamstime Stock Photos.
Tytuł oryginału: Alien Murders
Przełożyła: Anna Kłys
Spis treści
Apogeum intrygi (#u33a0adad-8e81-58de-9099-cea2d5ef09e5)
Niedzierżony miecz (#litres_trial_promo)
Kilka slów o Stephenie Goldinie (#litres_trial_promo)
(#litres_trial_promo)Jak skontaktować się ze Stephenem Goldinem (#litres_trial_promo)
APOGEUM INTRYGI
Kiedy zadzwonił telefon, Rabinowitz nie otworzyła nawet oczu. “Ktoś jest cholernie nieuprzejmy,” mruknęła, po czym dodała głośniej, “Telefonie: tylko dźwięk. Halo?”
Odpowiedział jej nieznany męski głos, “Czy pani Debra Rabinowitz?”
“De-bor`-ah,” odruchowo go poprawiła. “Świętej pamięci Deborah Rabinowitz. Czy coś się stało, inspektorze?”.
Zapadła cisza. “Skąd pani wie, że... ach, bo przecisnąłem się przez pani kod osobisty. Bardzo to sprytne, proszę pani.”
“Komplementy mówi się tylko przy wejściu dla służby. Mam nadzieję, że ten telefon jest wart odłączenia osobistego kodu zwykłego podatnika.”
“No cóż, uważam, że tak właśnie jest. Czy miałaby pani coś przeciwko temu, abym wpadł do pani?”
“Osobiście?”
“Tak, to właśnie miałem na myśli”.
“Proszę zadzwonić za dwanaście godzin. Jestem pewna, że zwłoki wstaną do tego czasu.”
“Miałem raczej na myśli, za pięć minut. Właśnie przejeżdżam przez zatokę.”
“Za pięć minut? Ma pan nakaz?”
“Νo cóż, miałem nadzieję, że unikniemy takich nieprzyjemności na tym etapie.” Zamilkł. “Czy potrzebuję nakazu?”
“Za pięć minut”, Rabinowitz westchnęła. “Telefonie: zakończ rozmowę”.
Przetarła oczy, by je zmusić do otworzenia, po czym odwróciła głowę, by spojrzeć na zegar. 14:14. Nie jest to nietypowa godzina dla ludzi, którzy żyją według lokalnych ziemskich godzin. “Zombie się wybudza”, westchnęła, wytaczając swoje protestujące ciało z łóżka wodnego.
Zatoczyła się nago do łazienki, załatwiła się, a następnie przeleciała szczotką przez swoje, na szczęście, krótkie brązowe włosy. Spojrzała się na swój makijaż i aż się skuliła ze strachu. “Bez makijażu. Zombie nie noszą makijażu; sprzeczne z zasadami Unii.”
Zataczając się jeszcze bardziej wróciła do sypialni. Otworzyła drzwi szafy. Wpatrywała się tępo w jej zawartość przez trzy minuty bez ruchu. Rozległ się dzwonek do drzwi.
“Punktualność. Postrach małych umysłów. Nie, to konsekwentność. Domofonie: tylko dźwięk, drzwi wejściowe. Chwileczkę. Zaraz schodzę. Domofonie: wyłącz się”.
Złapała prostą żółto-białą sukienkę plażową i wsunęła ją na swoje nagie ciało. Prawie nieubrana, zeszła po schodach, opierając się ciężko na poręczy i mrucząc: “To dopiero dobijanie się! Gdyby przy bramie piekła był odźwierny, wiecznie by tylko musiał klucz obracać.” Kiedy wreszcie dotarła na dół w zadowalający sposób prezentowała się jako w pełni świadoma osoba.
Otworzyła drzwi, przed nią stał nadmiernie schludny mężczyzna w dostosowanym drogim garniturze. Mógł być po trzydziestce, ale trudno określić wiek mężczyzn ze Wschodu. Pomimo popołudniowego wiatru, nawet jeden włosy na jego głowie nie znajdował się nie na swoim miejscu.
“Pani Rabinowitz?” Zapytał, obrzucając ją pełnym uznania spojrzeniem.
“Tak. To określa jedną z obecnych tu osób.”
“Przepraszam. Jestem detektyw William Hoy. Czy mogę wejść?”
“Czy byłoby nieuprzejme z mojej strony domagać się od pana formalnej prezentacji?”
“Ani trochę. To niegrzecznie z mojej strony, że nie zaoferowałem tego w pierwszej kolejności.” Jego dłoń jednym naturalnym ruchem wsunęła się do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjęła z niej dowód osobisty i odznakę. Rabinowitz zmrużyła oczy, aby móc przeczytać je w jasnym popołudniowym słońcu.
“Interpol?” Uniosła z zaciekawienia brwi.
“Tak, proszę pani. Czy mogę wejść?”
„Tylko jeśli obiecasz nie nazywać mnie więcej „panią”. Czuję się wystarczająco sędziwa tego poran... popołudnia.”
“Zgoda.” Detektyw Hoy wszedł do środka. “Chciałbym bardzo serdecznie podziękować za tak szybkie spotkanie.”
“Subtelnie dałeś mi do zrozumienia, że nie mam wielkiego wyboru. Proszę za mną. Mam nadzieję, że wybaczysz mi panujący tu stan rzeczy. Ludzie rzadko odwiedzają mnie osobiście.”
“Nie wychowałem się w przepychu. Choć twój dom wygląda całkiem trumpowato z zewnątrz.”
“Dziękuję. Ma ponad dwieście lat. Elita wiktoriańskiego San Francisco lubiła budować swoje domy letnie tutaj w Alameda.”
Zaprowadziła go do salonu i zaproponowała mu, aby usiadł. Usiadł na stojącym po lewo prostym fotelu, a ona zajęła miejsce za antycznym biurkiem, którego pulpit przynajmniej nie był zbyt mocno zaśmiecony.
Popatrzył z podziwem na półki zapełniające ściany wokół. “Nie sądzę, abym kiedykolwiek widział tak wiele książek w jednym miejscu.”
“Nazwijmy to pretensjonalnością. Słuchaj, zwykle jestem świetna w takich pogawędkach, ale zmęczenie sprawia, że wyjątkowo nie mam cierpliwości. Spałam zaledwie dwie godziny po 36 godzinach wirtuacji po całej galaktyce. Nie przyszedłeś tutaj, aby rozmawiać o moim domu ani na temat mojej biblioteki. Nic z tego nie obchodzi Interpolu. Powiedz mi proszę, po co tu przyszedłeś.”
Hoy uśmiechnął się. “Uprzedzili mnie, że łatwo mi z tobą nie będzie. “Ona jest córką dyplomaty, pełna uników i półprawd. No cóż, lubię osoby, które mówią to, co myślą.”
“Powiem o wiele więcej, jeśli nie przejdziesz do sedna”.
“Według danych firmy telefonicznej, wirtuowałaś sporo do planety Jenithar w ciągu ostatnich czterech miesięcy. A szczególnie do biura Path-Reynika Levexitora.” Potrząsnął głową. “Młodzieńca, z pewnością stanowiącego poręczny kąsek”.
Spojrzał się na Rabinowitz. “Zgadza się, czyż nie?”
“Mąż stanu, ale przyjaciel prawdy. Daleka jestem od kwestionowania prawdziwości danych firmy telefonicznej. Z Levexitorem prowadzę negocjacje w związku z wielostronnym kontraktem odnośnie do praw autorskich do książki na Jenithar. Wszystko całkowicie legalnie, dodam. Levexitor jest wysokiej rangi obywatelem swojego świata.”
“Wysocy rangą obywatele potykają się wcześniej” zauważył Hoy.
“Ale to dopiero może się zdarzyć,” przyznała Rabinowitz. “Moje interesy z nim należą do uczciwych.”
“Sprzedajesz jedynie dzieła chronione prawem autorskim?”
“Przede wszystkim. Delektuję się, będąc własnym szefem, a nie pracownikiem ONZ. Od czasu do czasu pośredniczę w niektórych porozumieniach dla Światowej Organizacji Literatury–”
“Spełniając swój patriotyczny obowiązek, oczywiście.”
“Dla prowizji, ale Ziemia korzysta na każdej transakcji.”
“Nie lubisz więc piratów literackich?”
“To jest pytanie czy stwierdzenie?”
“Proszę zrobić mi uprzejmość, pani Rabinowitz.”
“Moja odpowiedź brzmi: nie. Sztuka i idee są naszą jedyną walutą na rynkach międzygwiezdnych. Podcinałabym własne gardło, gdybym to rujnowała.”
“To brzmi jak bardzo praktyczna forma patriotyzmu.”
“Och, przepraszam, ty szukasz Deborah Rabinowitz idealistki. Ona mieszka około dwunastu godzin snu stąd. Powiem jej, że złożyłeś wizytę.”
Hoy roześmiał się. To był prawdziwy śmiech, bez udawania. “Jesteś zabawna, wiesz o tym? Cieszę się, że przyjechałem tutaj.”
“Odpowiada to więc jednej z nas. Mój ‘praktyczny patriotyzm’ trochę się zestarzał i nie mam w ogóle ochoty na żarty.”
“Przechodzę więc do sedna. Mam powody, by sądzić, że twój znajomy Levexitor stara się kupić jakieś materiały z terytorium świata na czarnym rynku.”
Rabinowitz pochyliła się. “Czy nie należy to raczej do jurysdykcji Komisji ds. Własności Intelektualnej niż Interpolu?”
“Cóż, po fakcie, tak. My staramy się, aby sprawy nie zaszły aż tak daleko.”
“Utrzymać wszystko w rodzinie ONZ” podsunęła Rabinowitz.
“Coś w tym rodzaju” zgodził się radośnie Hoy. “Czy kiedykolwiek miałaś do czynienia z Komisją?”
Rabinowitz skrzywiła się. “Kilka razy.”
“Zatem rozumiesz”. Detektyw wstał z krzesła i zaczął uważnie studiować półki. “Myślę, że musiałem przeczytać niektóre z nich w szkole.”
“Jestem oficjalnie uznana za podejrzaną, detektywie?”
Hoy odwrócił się i spojrzał na nią. “Och, nie lubię używać słowa ‘podejrzany’ na samym początku sprawy. To daje ludziom błędne pojęcie. “Popatrzył w zamyśleniu na półki z książkami, po czym wyjął jedną z nich i wstawił ją dalej na prawo po dwóch innych tytułach. “Przepraszam, ale jedna była nie na swoim miejscu. Uderzyło mnie to. Ustawiłaś je w porządku alfabetycznym, prawda?”
“Dziękuję ci. Czuj się zaproszony do odkurzania ich co jakiś czas. Jeśli nie jestem podejrzaną–”
“Powiedzmy, że jesteś kimś, z kim naprawdę chciałem się spotkać i porozmawiać. I nie rozczarowałem się. Jesteś tak piękna jak i czarująca. Piękniejsza nawet niż na pliku graficznym.”
“Mój dzień jest wypełniony. Teraz, jeśli nie masz nic przeciwko–”
“Niektórzy ludzie mogą zawieść nasze nadzieje, wiesz? Myślisz, że powinni być fascynujący a nużą cię do łez. Ale nie ty. Ty-”
Rabinowitz wstała zza biurka. “Jeśli nie masz dalszych pytań–”
Hoy udał, że nie zrozumiał aluzji. “Jedno lub dwa. Czy ktoś inny z Ziemi był zaangażowany w twój kontrakt z Levexitorem?”
Rabinowitz ponownie usiadła. “Nie. Pośredniczyłam w imieniu Agencji Adler, ale byłam jedyną osobą reprezentującą interesy ludzkie w związku z tym kontraktem.”
Hoy skinął głową. “Czy Levexitor wspominał jakiekolwiek inne nazwiska, kontakty ludzkie?”
“Nie przypominam sobie.”
“Pracował nad następnymi kontraktami?”
"Nie, a powinien? Nie jestem jego partnerem. Nie powiedziałam mu także o innych kontraktach, nad którymi pracuję.”
“Rozumiem. Cóż, na razie to wszystko o co chciałem zapytać.” Hoy wstał i uśmiechnął się do agentki. “Sprawiło mi ogromną przyjemność spotkanie z panią, pani Rabinowitz. Czarującą przyjemność. Jeśli przypomnisz sobie cokolwiek, możesz mnie złapać za pośrednictwem lokalnego biura, po drugiej stronie zatoki.”
Rabinowitz wstała z krzesła, aby odprowadzić detektywa. “Oczywiście, jeśli okażesz się być zaangażowana w handel na czarnym rynku” kontynuował Hoy: “możesz być pewna, że wsadzę cię do więzienia na dłuższy czas. Ale jeśli nie jesteś tym, kogo szukam, może byś kiedyś przyjęła zaproszenie na kolację ze mną? Oczywiście po zamknięciu tej sprawy.”
“Przepraszam. Nigdy nie jadam kolacji”, powiedziała, zamykając za nim drzwi.
***
Po zamknięciu się drzwi, odwróciła się, osunęła się na nie, zamknęła oczy i westchnęła: “Upierdliwy elegancik.” Następną rzeczą, z jakiej zdała sobie sprawę to kiedy podskoczyła, jak jej podbródek uderzył ją w pierś. Wyprostowała się i nieśpiesznie otworzyła szeroko oczy. Na wprost przed nią były schody wiodące do sypialni. Obok schodów hol prowadzący do kuchni na tyłach domu. Wzmianka Hoya na temat kolacji wzbudziła zainteresowanie jej żołądka. “Muszę się jeszcze trochę przespać,” wymamrotała, “ale te schody.”
Przeszła powoli do kuchni, pewna, że jeśli poruszy się zbyt szybko, upadnie i zaśnie zanim uderzy o podłogę. Znalazła dwie skrobiowe kromki, które były zapewne chlebem, umieściła między nimi trochę niezidentyfikowanej pasty między nimi i pochłonęła tak przygotowany konglomerat, zanim zdążyła zbyt dokładnie się mu przyjrzeć. Niestety, kiedy wypełnił jej żołądek, poczuła się zbyt rozbudzona, aby iść spać. Pułapka czekała na nią po drodze do schodów.